Kategorie
Uncategorized

CZY PANDEMIA ZMIENIŁA ZASADY SAVOIR-VIVRE’U

Czy pandemia zmieniła zasady savoir-vivre’u?

Od lat zajmuję się szkoleniami z dress code’u i savoir-vivre’u.  Tematyka ta uchodzi za dość stabilną, ponieważ zmiany zachodzą bardzo wolno, aczkolwiek konsekwentnie. Największy wpływ na zmiany kanonów zachowania i ubioru, mają zmiany społeczne i rozwój technologii.

Pandemia zmieniła świat, który znaliśmy dotychczas, ale czy była w stanie zmienić zasady savoir-vivre’u?

Na pewno zmieniła nas jako ludzi. Staliśmy się bardziej uważni na zdrowie, na siebie, przewartościowaliśmy wiele spraw, do głosu doszły też nasze kompleksy i braki. Czy ma to wpływ na etykietę?

Przyjrzyjmy się jednej ze sztandarowych zasad savoir-vivre’u: podawanie ręki na powitanie.

Bardzo upraszczając, zasada jest taka, że to ważniejsza osoba (wyżej w hierarchii biznesowej) inicjuje podanie ręki. Jak to wygląda dzisiaj? W pewnym stopniu w ogóle zrezygnowaliśmy z tego gestu. Wiadomo, korona, nie każdy czuje się komfortowo. Doszło nawet do sytuacji, w których niektórzy wprost odmawiają podania ręki (dotychczas faux paux dużego kalibru!). Tak na marginesie, pamiętacie słynne „Panu to ja mogę nogę podać!”, podczas debaty pomiędzy prezydentami Wałęsą i Kwaśniewskim (1995r.)? Wtedy odbiło się to bardzo dużym echem i pozostawiło po sobie spory niesmak.

Dziś odmówienie podania ręki tłumaczymy, że przepraszam, ale to ze względów bezpieczeństwa, i druga osoba nie odbiera tego jako afrontu, czy celowej niegrzeczności wymierzonej w jego osobę. Trochę wyluzowaliśmy.

Druga znaczna zmiana, to przeniesienie spotkań z kawiarni do on-line’u. Internet daje nieograniczone możliwości poznawania nowych ludzi, rozwój kontaktów i sieci biznesowych. Ale świat rzeczywisty daje prawdziwe relacje. Warto zachować balans miedzy jednym i drugim. Wracając jednak do etykiety, spotkania on-line często prowadzimy z domów. Dlatego nabraliśmy większej tolerancji i zrozumienia dla zacinającego internetu, wpadających w kadr domowników, czy krzyków dzieci. Nie zapomnę, jak jeszcze przed pandemią straciłam kontrakt na szkolenie, ponieważ miałam awarię kamerki i nie mogłam się „zobaczyć” na Skypie. Dziś mamy więcej wyrozumiałości, a może więcej pomysłów jak znaleźć alternatywne rozwiązania. W każdym razie przestrzeń wirtualna stała się codziennością, co pociągnęło za sobą pewną pobłażliwość dla drobnych gaf i niedociągnięć.

Czy to dobrze? I tak i nie. Osobiście jestem za tym, żeby zasady savoir-vivre były dla nas, nie my dla nich. Jednak mam wrażenie, że niektórzy za bardzo odpuścili.

Zapomnieliśmy, jak okazywać szacunek drugiej osobie. Bo przecież mogę rozmawiać przez telefon i myć przy tym naczynia. Przecież nic się nie stanie, jak zadzwonię z toalety. Albo przy rozmowie telefonicznej zjem sobie obiad, ze wszystkimi odgłosami towarzyszącymi konsumpcji, włącznie z mlaskaniem i siorbaniem. Serio? Efekty dźwiękowe naprawdę słychać przez słuchawkę (odgłosy naczyń, echo w toalecie, szum wody, klikanie w klawiaturę itd.), a druga strona, nawet jeśli nic nie powie, może poczuć się lekceważona. Pamiętaj, że zawsze budujemy swój wizerunek, nie tylko wtedy kiedy nas widać.

Zasady rozmów przez telefon czy on-line, są dokładnie takie, jak podczas rozmowy w świecie rzeczywistym: poświęć cały czas i uwagę swojemu rozmówcy, nie daj odczuć, że inne sprawy odciągają twoje myśli. Uważność na drugą osobę, to klucz do zbudowania wartościowych relacji.

Zauważyłam jeszcze jedno dość niepokojące zjawisko. O ile jesteśmy w stanie zrozumieć, że gdzieś w tle, od czasu do czasu słychać dziecko i generalnie nie jest to większy problem (chyba, że dzieje się to notorycznie, może warto pomyśleć o jakiejś opiece chociaż na czas spotkań on-line czy telefonów biznesowych), to jeśli naszych granic nie szanuje dorosły domownik, to już mamy problem.

 Jeżeli podczas rozmowy z potencjalnym kontrahentem słyszymy nagle „miałeś wynieść śmieci, ile razy ci mówiłam!”, „znowu twoje kosmetyki walają się po całej łazience!”, „co ty robisz w domu przez cały dzień, że tu taki syf!” itd., to czujesz jak to wpływa na wizerunek? Upokarzające dla obu stron, tak naprawdę nie wiadomo jak zareagować, puścić mimo uszu, zażartować czy wyrazić wsparcie? Totalnie żenująca, niekomfortowa sytuacja, która mimowolnie zmienia nasze postrzeganie drugiej osoby. Jestem daleka od analizowania skąd takie zachowanie (pewnie chęć zwrócenia na siebie uwagi), ale przede wszystkim ogromny brak szacunku dla swojego partnera/partnerki.

Sfera on-line’u i zwiększonej komunikacji niebezpośredniej, pozwala nam na większy dystans, także w zachowaniu, ale nie zwalnia z zasad dobrego wychowania. Wizerunek budujemy cały czas.

I na koniec, najważniejsza zasada savoir-vivre’u: nie ważne co zrobisz, ważne jak druga osoba będzie się przy tobie czuła. To jest tak naprawdę klucz do etykiety, savoir-vivre’u, a tak naprawdę do całkiem szczęśliwego życia.

 

 

 

Kategorie
Uncategorized

JAK WYGLĄDA MÓWCA DOSKONAŁY?

O wystąpieniach publicznych napisano już wiele: o tym jak zapanować nad stresem, jak przygotować prezentację, jak mówić, ile i do kogo. Są treningi z emisji głosu, z mowy ciała.

Jednak mam wrażenie, że przy ogromie wiedzy na temat wystąpień, niewiele mówi się o tym JAK WYGLĄDAĆ podczas prezentacji.

W końcu, jak Cię widzą, tak… Cię słuchają?

Sprawdźmy.

Sama dość często występuję publicznie i lubię inspirować się innymi mówcami.

Wychwyciłam jednak parę rzeczy, których znieść nie mogę. Oczywiście z perspektywy tego, czym się zajmuję – wizerunku.

Czas wyciąć fonię (w sensie przemówienie, bo o odgłosach trochę opowiem) i zignorować elementy techniczne. Przyjrzyjmy się naszemu prelegentowi, czyli jak wygląda mówca doskonały. A raczej, jak NIE wygląda.

Po pierwsze, zauważyłam, że czym nudniejszy temat prezentacji (tabelki, cyferki, zestawienia), tym bardziej uczestnicy zwracają uwagę na wygląd osoby przemawiającej.

A uwierz mi, mają sporo czasu na przeanalizowanie tego jak wygląda, jaką ma fryzurę, buty, zegarek…

Taka osoba wystawia się na widok publiczny i słuchacze z tego korzystają – oglądają go z każdej strony. Jaki z tego wniosek?

Nie bagatelizuj niedociągnięć wizerunkowych: brak guzika, tłusta plama, brudne buty – to detale tworzą profesjonalny wizerunek.

Zupełnie inaczej sprawa wygląda, gdy prelegent porywa tłumy, fascynuje, angażuje publiczność – błędy sporego kalibru zostaną zauważone, ale publiczność nie przyłoży do niej większej wagi lub podejdzie do sprawy wyrozumiale. Ba! Wręcz potraktuje je jako coś „uroczego”.

Tylko czy zawsze masz pewność, że porwiesz tłumy?

Rozpięta marynarka.

Zapamiętaj proszę, szczególnie gdy jesteś mężczyzną: gdy siedzisz – rozpinasz marynarkę; wstajesz, wyrób sobie nawyk automatycznego zapinania marynarki. Jeśli jesteś kobietą, warto trzymać się tej zasady, choć nie zawsze jest to możliwe (np. żakiet bez guzików).

Szczególnie u mężczyzn rozpięta marynarka wygląda niechlujnie. Trzepoczące poły marynarki, do tego powiewający krawat i jeszcze widoczne drobiazgi poupychane w wewnętrznych kieszeniach… Człowiek – latawiec.

Zapięta marynarka podkreśla i wysmukla sylwetkę. Stwarza wrażenie uporządkowania i schludności.

Przy zapinaniu marynarki, pamiętaj, żeby nie zapinać jej na wszystkie guziki!

Skoro już jesteśmy przy wypchanych kieszeniach.

Odciskające się portfele w kieszeni tylnej lub przedniej, jakieś klucze czy drobne pieniądze, które pobrzękują przy poruszaniu się po scenie… Odciskają się i skupiają uwagę, ale czy na pewno zależy Ci na uwadze w tym miejscu?

Buty.

O tym, że czyste i wygodne – nie będę nawet wspominać. Zdarza się, że prelegent wybiera buty „stukające”. Nie ważne czy to szpilka czy płaski obcas. Przy poruszaniu się po scenie wydają dźwięk, który może niekoniecznie zagłusza, ale na pewno rozprasza słuchaczy. Co wrażliwszych będzie irytował. Warto sprawdzić, jak Twoje buty będą „zachowywać się” na scenie.

Brzęcząca biżuteria

Efekt podobny do stukających butów. Szczególnie prze ekspresyjnej gestykulacji. Warto przetestować czy bransoletki będą brzęczeć, czy oszałamiający wisior będzie wydawał dźwięków przy poruszaniu się.

Podróbki.

Jak już wcześnie pisałam, publiczność ma dużo czasu, żeby Cię obejrzeć i przeanalizować Twój wygląd. Jakiś czas temu wywiązała się bardzo ciekawa rozmowa z moim klientem, na temat nieoryginalnych zegarków – podróbek (rzecz dotyczy także nieoryginalnych torebek i innych elementów): dodawać sobie w ten sposób „prestiżu”, czy nie?

Otóż, nigdy nie wiesz, kto siedzi na sali i Cię obserwuje. To, że przyjechał Oplem nie znaczy, że nie zna się na Porsche. Jeżeli zostaniesz przyłapany na używaniu podrobionych produktów, Twój autorytet pęknie jak bańka mydlana. I bądź pewien, że taka wieść rozniesie się z szybkością światła. Jeśli nie stać Cię na Patka, kup sobie coś tańszego, niekoniecznie znanego, ale prawdziwego. Nikt nie oczekuje, że będziesz ociekać złotem.

Ręka w kieszeni.

Wielu prelegentów lubi prowadzić wystąpienie z ręką w kieszeni. Wiem, pozornie ten gest dodaje pewności siebie. Jednak etykieta europejska uważa ten gest za niegrzeczny i lekceważący. I zapewne przez wielu uczestników właśnie w ten sposób będzie odebrany. A jeśli dodamy do tego jeszcze nerwową zabawę drobnymi, które zalegają w kieszeni!… Zgroza.

Co ciekawe, etykieta amerykańska jest w tym względzie o wiele bardziej tolerancyjna niż europejska (chodzi o trzymanie ręki w kieszeni, nie zabawę drobnymi).

Nie wspomniałam tu o tym, że strój należy wybrać odpowiednio do sytuacji (tematu prelekcji, miejsca, formy wystąpienia, publiczności itd.) i osobowości przemawiającego. Także świadomym zastosowaniem koloru można uzyskać niezwykłe efekty.

I na koniec dwie wskazówki, wcale nie tak oczywiste jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.

Makijaż

„Jeśli masz coś ważnego do powiedzenia – podkreśl usta”. To twierdzenie przyda się bardziej pewnie paniom. Dobrze jednak o tym wiedzieć i… nie przesadzić!

Dodatki

Warto „wypracować” sobie jakiś dodatek, który będzie skupiał uwagę odbiorców. Może to być ciekawy krawat, poszetka, element biżuterii, zegarek, oprawki okularów. Ma być taki, żeby widz miał za czym wodzić wzrokiem i jednocześnie nie będzie rozpraszać jego uwagi.

Podsumowując, nie zostawiaj przypadkowi to, jak będziesz ubrany podczas prelekcji. Zastanów się, jaki chcesz uzyskać efekt? Pamiętaj, że Twój wygląd, czy tego chcesz, czy nie – będzie oddziaływał na innych. Zadbaj o to, żeby działał na Twoją korzyść.

Kategorie
Uncategorized

JAK ZACHOWAĆ SIĘ W WINDZIE

Zauważyłeś, co często dzieje się przy windzie? Szczególnie gdy sporo osób na nią czeka? Zamieszanie. Nie do końca wiemy czy przepuszczać matki z dzieckiem, starszych, kobiety, szefa? Kto pierwszy wchodzi, kto wychodzi?

Otóż, sprawa jest prostsza, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzuta oka.

Zacznijmy od tego, że winda jest pomieszczeniem. Oczywiste? Pewnie tak, ale porządkuje nam pierwszeństwo wsiadania i wysiadania z windy. Tak jak w typowych pomieszczeniach, pierwszeństwo mają osoby wysiadające z windy – osoby wsiadające powinny je przepuścić.

I tu pewnie zaskoczenie.

Przy wchodzeniu do windy, nie kierujemy się hierarchią, statusem, ani płcią osób czekających. Analogicznie, jak w kolejce do kasy – kto pierwszy podszedł, ten ma pierwszeństwo.

Oczywiście o Twojej kulturze będzie świadczyć, czy przepuścisz osoby uprzywilejowane (znów jak w zwykłej kolejce, np. kobiety w ciąży, osoby dużo starsze). Pamiętaj, to drobnostki składają się na całość wizerunku…

Jeśli jednak za Tobą stoi przełożony, nie musisz go przepuszczać. Pewnie myślisz teraz: „Jasne, nie przepuścić szefa…” Ale w skrajnej sytuacji może się zdarzyć, że nigdy nie wsiądziesz do windy – załóżmy, że jest sporo osób oczekujących na windę, ty przepuszczasz osobę o wyższej pozycji w hierarchii zawodowej, nie wsiadasz do windy (bo zabrakło miejsc). Przy kolejnej windzie sytuacja się powtarza, szczególnie jeśli Twoje stanowisko nie jest specjalnie wysokie możesz na windę czekać i czekać.

Jeśli jest mało osób czekających na windę i nie sprawisz tym utrudnień innym osobom, bez wątpienia niezwykle szarmanckim będzie przepuszczenie kobiet lub przełożonego. Pamiętaj jednak, nie jest to wymóg.

Zawsze przytrzymuj windę, jeśli widzisz, że ktoś jeszcze do niej idzie.

I nie wsiadaj na siłę, jeśli winda jest już pełna.

Przy wychodzeniu także trzymaj się zasady, że pierwsza wysiada osoba najbliżej drzwi. Czasem tylko po to, żeby przepuścić osoby wychodzące z windy na innym piętrze.

Co do witania w windzie, głosy są podzielone. Niektórzy twierdzą, że nie ma sensu się witać ani żegnać na tak krótką chwilę. Ja osobiście przychylam się do powitania przy wsiadaniu do windy, i do pożegnania przy wysiadaniu. Niektórzy dziękują za wspólną jazdę. Ma to zastosowanie szczególnie, gdy ktoś się dosiadł bez słowa.

No właśnie, jeśli ktoś się dosiada bez słowa, nie należy wytykać mu błędu i krzyczeć „Dzień dobry!”

No i na koniec rzecz tak oczywista, że właściwie wstyd o niej wspominać – nie pal w windzie! Ale czy nie zdarzyło Ci się wsiąść kiedyś do pustej windy i poczuć smród papierosów? Nawet jak jedziesz sam, nie pal! To jest tak małe pomieszczenie, że wszelkie uciążliwe zapachy stają się jeszcze bardziej uciążliwe. Także dla osób, które będą jechały po Tobie.

Kategorie
Uncategorized

TELEFON KOMÓRKOWY

Telefony komórkowe nas pochłonęły. Dosłownie. I sama się na tym przyłapuję. Towarzyszą nam wiernie niemal w każdej sytuacji. W kawiarni, przy obiedzie, na spotkaniu z przyjaciółmi, w kinie a nawet… w toalecie.

Znasz to uczucie, gdy go zapomnisz, i czeka Cię CAŁY dzień bez telefonu? Niepokój, nerwowe sprawdzanie kieszeni/torebki? Jakoś tak nieswojo…

Wszechobecny telefon komórkowy stał się wizytówką naszych czasów – i myślę, że nie ma co walczyć z wiatrakami.

Jestem jednak pewna, że czas poznać podstawowe zasady, jak korzystać z tego cudu techniki, tak aby było nam wszystkim miło i przyjemnie. Szczególnie, że częstym stało się już nie samo niewyciszenie telefonu w kinie, ale swobodna rozmowa podczas seansu. A to już nadużycie dużego kalibru: „No hej, w kinie jestem. A co? A taki sobie ten film. Co u Ciebie? Że co?!”… No wstyd.

Nie będę tu pisać, że czasem warto dać sobie chwilę bez telefonu – ostatnio coraz więcej kampanii na ten temat krąży w internecie.

Ale zwrócę uwagę na parę rzeczy. Po pierwsze, wyciszaj telefon w miejscach publicznych: w kinie, teatrze, muzeum, ośrodkach kultu. Ta zasada jest dość oczywista, nie chcesz przecież przeszkadzać innym czy to w przeżywaniu sztuki czy w kontemplacji.

Telefon na stole to częsty widok, prawda? Więc go schowaj. I wycisz. Nie ważne czy to spotkanie biznesowe, czy przyjacielska pogawędka. Warto całą uwagę poświęcić drugiej osobie. Chyba, że czekasz na telefon, który odmieni Twoje życie – wtedy warto o tym poinformować już na początku spotkania. Ale telefon nadal schowany i najlepiej przełączony w tryb wibracji.

Nie traktuj telefonu jako symbolu wyższego statusu społecznego! Upraszczając – nie szpanuj telefonem. Nie do tego służy, i naprawdę źle to wygląda gdy wymachuje się nim przed oczami.

Jeśli zdarzy się taka sytuacja, że musisz odebrać telefon np. w restauracji, wstań i przejdź w ustronne miejsce, aby dyskretnie przeprowadzić rozmowę – nie musisz informować wszystkich zebranych na przykład o swoich problemach sercowych.

Podczas podróży, gdzie na ogół małą przestrzeń dzielisz z obcymi osobami, także nie warto wdawać się długie rozmowy telefoniczne. Przecież współpodróżujący nie mają dokąd uciec  Pamiętaj tylko, jeśli obiecasz komuś, że oddzwonisz, to oddzwoń. Niegrzeczne jest wymuszanie, żeby to osoba dzwoniąca próbowała się kolejny raz dodzwonić do Ciebie.

Podsumowując, korzystanie z telefonu komórkowego nie może być uciążliwe dla innych. Niech nasze relacje z innymi staną się piękniejsze.

Kategorie
Uncategorized

KRYTYKA W BIZNESIE

Było o komplementach, czas na krytykę.

Niektórzy uwielbiają krytykować i czują się z krytykowaniem komfortowo. Większość z nas jednak nie lubi krytykować, bo krytykowanym chyba nikt być nie lubi.

Skupmy się na krytyce w miejscu pracy – w razie potrzeby, zasady te bardzo łatwo przenieść na pole towarzyskie.

Jest parę zasad, które sprawią, że krytyka stanie się mniej nieprzyjemna. I dla krytykującego, i dla krytykowanego.

Nie będę omawiać, dlaczego krytyka w firmie czasem jest potrzebna, podejdę do tematu „technicznie” i omówię samą formę krytyki.

Po pierwsze, krytykuj natychmiast gdy dostrzeżesz niepożądane zachowanie. Takie działanie „na gorąco” daje do zrozumienia, że w firmie obowiązują standardy.

Krytykuj zawsze w cztery oczy – nie chodzi przecież o to, żeby kogokolwiek upokorzyć i to w obecności współpracowników. Kojarzysz „u dyrektora na dywaniku”? Każdy dyrektor powinien mieć taki „dywanik”.

Krytykuj w sposób kulturalny. Bez epitetów, krzyków i ubliżeń.

Krytykuj zawsze działanie, a nie osobę. Co to znaczy? Np., nie mów: „Jesteś niekompetentny, nawet maila nie umiesz wysłać!”, tylko: „ Twoje działania są nieprofesjonalne, jeśli umówiłeś się na termin wysłania maila, to go dotrzymaj”. Widzisz różnicę? To nie osoba jest nieprofesjonalna, tylko jej zachowanie. Z takiej perspektywy łatwiej popracować nad niedociągnięciami.

Unikaj także sformułowań zawierających „ty”, a wybierz te z „ja”. Przykładowo, zamiast „TY jesteś niekompetentny!”, użyj „Nie będę (JA) tolerować takiego zachowania”. Dodatkowo mamy uwzględniony punkt wcześniejszy, czyli krytykujemy działania.

Oczywiście krytyka powinna być konstruktywna, i wnosić w życie firmy pozytywne zmiany.

A co zrobić gdy to Ty jesteś krytykowany?

Najważniejsze, zachowaj spokój. Nie warto od razu ripostować, jeśli nie zgadzasz się z krytyką. Poczekaj, aż krytykujący skończy. To też da chwilkę, żeby nabrać dystansu do sytuacji.

To, że krytyka jest słuszna, dochodzi do nas często dopiero po jakimś czasie. Warto jednak na koniec rozmowy podziękować. To jest dopiero przejaw opanowania emocji i siły charakteru.

Powodzenia!

Kategorie
Uncategorized

KOMPLEMENTY

„Ludzie zapomną o tym, co powiedziałeś, ludzie zapomną o tym, czego dokonałeś, ale ludzie nigdy nie zapomną tego, jak dzięki Tobie się czuli.” Maya Angelou.

Niezwykle ważne jest, jaką tworzysz atmosferę wokół siebie. Jak traktujesz swoich partnerów biznesowych, pracowników, kelnera w restauracji.

Świetnym sposobem na stworzenie niezwykłej atmosfery, jest umiejętność mówienia komplementów. Banalne? Być może, ale za to jakie skuteczne.

Zanim zabierzesz się za komplementowanie, poznaj parę zasad, które ułatwią wcale nie tak łatwą czynność. Mówienie szczerych komplementów to niezwykła sztuka.

I wbrew powszechnej opinii, nie tylko kobieta oczekuje komplementów!

Pamiętaj, że w przestrzeni biznesowej nie ma miejsca na komplementy, które dotyczą urody czy elegancji. Za to mile widziane są komplementy uznające trafne decyzje lub dobrze wykonaną pracę.

Zastanawiasz się pewnie, co jest niestosownego w komplementowaniu wyglądu? Przeanalizujmy takie sytuacje.

  1. Ostatnio usłyszałam komplement od kolegi : „Ooo, dobrze dziś wyglądasz!”. Moja bezwarunkowa reakcja? „Ja zawsze dobrze wyglądam, nie tylko dziś”  Ma szczęście, że trafił na mnie i że byłam przekonana o jego dobrych intencjach – inna osoba mogłaby się czuć urażona. Przecież z tego przekazu jasno wynika, że zazwyczaj tak dobrze nie wyglądam!
  2. Komplement dotyczący urody, może być odebrany jak informacja z podtekstem. Nie wszystkim w biznesie zależy jednocześnie na relacji natury prywatnej. Na przykład podczas rozmowy biznesowej, pada komplement: „Ma Pani piękne oczy”. Hmmm no i zrobiło się niezręcznie…
  3. Jeśli trafisz na kobietę, która walczy o równouprawnienie płci, może odebrać Twój komplement jako dyskryminację.
  4. W sytuacji, gdzie po wielkim sukcesie pracownika (np., zdobycie kontraktu na 10 mln złotych), skomplementujemy go: „Świetna fryzura!”, będzie miał pełne prawo odebrać to jako obrazę. Za to komplement: „To był kawał naprawdę dobrej roboty!” jest szczerym docenieniem jego pracy.

W biznesie nie chwal wyglądu!

Ogólnie jakoś tak się przyjęło, że jak wspominamy o komplementach, to od razu widzimy mężczyznę mówiącego komplementy kobiecie. Według mnie, przecudowne są sytuacje , gdy to kobieta mówi komplement mężczyźnie, lub kobieta komplementuje inną kobietę.

I teraz duga strona medalu. Jak przyjmować komplementy?

Niestety w Polsce popularne jest zaprzeczanie komplementom lub ich bagatelizowanie, np. „Nie, no co Ty, to nic takiego”. Osoba komplementowana powinna podziękować za komplement, a nie pomniejszać swych zasług. Jeśli jesteś adresatem komplementu, i niekoniecznie zgadzasz się z opinią komplementującego, to „odrzucenie” komplementu jest niegrzeczne. Przyjmij i go i podziękuj.

Czyż nie warto docenić siebie, tym bardziej jeśli inni Cię doceniają?

Ważne! Jeśli ktoś obdarzył Cię komplementem, nie jest to sygnał, że musisz się rewanżować „kontrkomplementem”. Także komplementując innych, nie oczekuj komplementu zwrotnego.

Skoro teraz wiesz, jak mówić i jak przyjmować komplementy, idź i trenuj. Świat stanie się piękniejszy.

Kategorie
Uncategorized

CZERWIEŃ KOLOR MOCY – JAK JĄ NOSIĆ

Kolor towarzyszy ludzkości niemal od samego początku.
Najpierw malowano ciało, aby wyrazić emocje (innych kolorów używano wybierając się na wojnę, inaczej malowano się by przebłagać bogów y zesłali deszcz, jeszcze inaczej gdy świętowano zaślubiny).
Z czasem, gdy struktura pierwszych społeczeństw stała się bardziej złożona, kolor i forma ubrania pozwalały na pierwszy rzut oka sklasyfikować daną osobę.
To strój (i zawarte w nim kolory) pozwalały bezbłędnie określić czy dana osoba należy do arystokracji, czy niższej warstwy społecznej; czy jest mężatką czy wdową; czy jest niewolnikiem, jeśli tak do której rodziny należy; czy jest wojskowym, i znów do jakiej formacji należy i jaki ma stopień; czy jest kapłanem, jeśli tak to którego bóstwa…
A to „tylko” strój i kolor. W stroju zakodowanych jest bardzo dużo informacji, a co ciekawe, nie analizujemy ich świadomie. Działają bezpośrednio na podświadomość, a co za tym idzie działają zawsze, czy tego chcemy czy nie.
Dziś także, jedno spojrzenie i mamy wstępnie wyrobioną opinię o osobie. Czyż nie warto świadomie kreować swój wizerunek?

Niestety, nie korzystamy w pełni z możliwości jaki daje nam kolor. O ile, przy projektowaniu logotypów, stron internetowych czy identyfikacji kolorystycznej firmy, korzysta się w różnym stopniu z wiedzy o kolorach, o tyle przy doborze ubrań kierujemy się kanonami, trendami ewentualnie modą.
Kolor w ubiorze działa na dwóch poziomach: na osobę, która go nosi, i na „odbiorcę wizerunku”. Czyli możemy bezpośrednio skorzystać na wsparciu koloru oraz zbudować wizerunek dla otoczenia.

Kolor, obok przekazów wynikających z naszej historii i kultury, działa także (i przede wszystkim) na podświadomość.
Dzięki Maxowi Luscher i dr Mella, dziś wiedza o kolorach ma podstawy naukowe.

Czerwień jest kolorem kontrowersyjnym.
O ile większość ekspertów od Dress Code sugeruje, że czerwień to nie kolor dla biznesu, że w czerwonym nie wypada, to ja chciałabym złamać ten stereotyp. Warto, aby każdy samodzielnie zdecydował, czy jest kolor który będzie w stanie go wesprzeć.

Należy pamiętać, że kolor nie funkcjonuje sam, bardzo ważna jest forma (sukienka sukience nierówna), osobowość , stanowisko, branża. I pamiętać, że będąc właścicielem firmy, czy managerem wysokiego szczebla, możemy pozwolić sobie na trochę większą fantazję w ubiorze, niż pracownik niskiego szczebla.

Przechodząc do koloru.

Czerwień to kolor emocji. Pierwsze skojarzenia, które zazwyczaj przychodzą na myśl osobom uczestniczącym w warsztatach to: pożądanie, siła, szybkość, agresja, terror, władza, krew, odwaga. Za każdym razem są to bardzo mocne skojarzenia.
Czerwień jak żaden inny kolor, dodaje odwagi, energii i siły. Potrafi wyciągnąć z depresyjnych nastrojów. Dowartościowuje, nie pozwala się załamać.
W przeszłości zarezerwowana dla rodziny królewskiej. Po części dlatego, że uzyskanie barwnika było bardzo kosztowne, a po części dlatego, że jest to także kolor władzy.
Co ciekawe, czerwień wybierają osoby pewne siebie, ale także osoby, które dopiero pracują nad tym, aby zyskać więcej pewności siebie.
Czerwień tworzy bardzo silny wizerunek. Osoba w czerwieni na pewno nie będzie wyglądać na słabą, niezdecydowaną czy przygnębioną. W czerwieni nie da się także ukryć – to kolor który najbardziej przyciąga uwagę.
Brzmi dobrze, prawda?
Ale jest także pewne niebezpieczeństwo przy noszeniu czerwieni. Osoby zbyt wybuchowe, gniewne czy niepanujące na emocjami powinny unikać tego koloru. Mogą nie opanować emocji.

Także dla pań, może być zwodnicza. Czerwień jest bardzo zmysłowym kolorem i szczególnie przy nim ważna jest forma stroju oraz to JAK się zachowujemy.
Bardzo szybko może stać się kolorem władzy, ale za tym musi iść także zachowanie. Kobiety w polityce nie boją się tego koloru: Hillary Clinton, Angela Merkel, Madeleine Albright a nawet Margaret Thatcher.
Mężczyźni politycy, których dość często można zobaczyć z czerwonym krawatem Barack Obama, George Bush, ostatnio bardzo widoczny Donald Trump.
Czerwień jest na tyle wyraźnym kolorem, że nie trzeba stosować dużej ilości tego koloru. Nawet dodatki mają ogromny wpływ na wizerunek.
Kategorie
Uncategorized

BIZNESOWY UŚCISK DŁONI

„Uścisk dłoni to jedyny kontakt fizyczny, na jaki możemy pozwolić sobie w biznesie.” Dorothea Johnson
Jest to pierwszy i najważniejszy gest, który bardzo dużo mówi o nas samych, i o naszych zamiarach..
Skąd wziął się zwyczaj podawania dłoni? W ten sposób nasi przodkowie pokazywali, że mają ręce wolne od broni i są pokojowo nastawieni.
Czasy się trochę zmieniły i uścisk stracił swoje pierwotne znaczenie. Zyskał za to silny przekaz podświadomy.
Przyjrzyjmy się, jakie wrażenie wywołuje uścisk dłoni.
Po pierwsze, uścisk powinien być stanowczy, konkretny i pewny. I krótki! Nie ważne, czy jesteś kobietą czy mężczyzną.

Niestety, popularne są błędne rodzaje uścisków dłoni.
Na przykład uścisk na tak zwaną „rękawiczkę”. To znaczy, gdy druga dłoń obejmuje dłonie już zaciśnięte w uścisku.
Są osoby, które stosują taki uścisk z premedytacją – wysyłając pozawerbalny sygnał: „Ja tu rządzę, jesteś na moim terenie. Ale mogę się Tobą zaopiekować”.
Czy coś Ci to przypomina? Kojarzysz filmy o mafii? Ojcowie chrzestni świadomie stosują taki gest, wyrażając wyższość ale i protekcję.
Jedyna sytuacja, w której możesz zastosować ten uścisk jest składanie kondolencji. Wtedy przekaz trochę się zmienia na: „Bardzo mi przykro”, „Przyjmij moje kondolencje”.
Unikaj na co dzień tego uścisku i sam się na niego wyczul. Takie „psychologiczne” zaznaczanie swojej przewagi, to tania manipulacja. I często odnosi dokładnie odwrotny efekt – druga strona na pewno wyczuje nieczyste zagranie i zapewne usztywni się na dialog.

Podobnie działa uścisk, w którym ręka jednej z osób jest na górze. Jest to także próba podporządkowania sobie drugiej strony, błędnie stosowana przez niektórych w negocjacjach. Marne zaznaczenie swojej przewagi – bardzo czytelnie odczytywana przez drugą stronę.

Kolejny błędny uścisk, to uścisk na „śledzia”, „zimną rybę” – gdy podana dłoń bezwładnie zwisa i uścisk jest bardzo słaby.
Pierwsze wrażenie? Osoba podająca takiego „flaka” jest osobą nieśmiałą, zakompleksioną, nijaką. Oczywiście niekoniecznie musi być to zgodne z rzeczywistością. Jest to pierwsze wrażenie.
Samemu składając taki niewyraźny uścisk, wysyłasz przekaz: „No, niewiele tu znaczę, zgodzę się na wszystko”.

Jest jeszcze zbyt mocny uścisk. Niestety, to też nie jest dobry uścisk. Odbierany jest jako ostentacyjne pokazanie, kto ma władzę. To tak jakbyś na wstępie chciał wszystkim wszem i wobec pokazać „Jestem silny! Ja tu rządzę!” I znów wywołujesz dokładnie odwrotny efekt, ponieważ osoba pewna swojej wartości nie musi się tak zachowywać.

Zdarzyło Ci się, że uścisk trwał zbyt długo? Jakoś tak niezręcznie, i właściwie nie wiadomo co zrobić… Czyli intuicyjnie już wiesz, że uścisk dłoni powinien być krótki – trwać tyle, ile trwa powiedzenie „Dzień dobry”. Jeśli chcesz szybko uwolnić się ze zbyt długiego uścisku, poluzuj go. Dasz do zrozumienia w delikatny sposób, że już wystarczy.
Mamy tendencję do przedłużania uścisku przy przedstawianiu się, składaniu życzeń – niepotrzebnie.

Zdarza się też „pompujący” uścisk – machanie w górę i dół. Nie musisz tego robić – wystarczy sam uścisk bez machania.

I teraz mój ulubiony temat, całowanie w rękę.
W etykiecie biznesu, kobieta i mężczyzna są równi. Dlatego całowanie w dłoń, czy to kobietę, czy mężczyznę będzie tak samo niestosowne.
Z moich osobistych obserwacji, wynika, że nawet w sytuacjach towarzyskich, kobiety nie przepadają za całowaniem po rękach.
Nadal całowanie kobietę w rękę, uchodzi za bardzo szarmanckie i typowo polskie. Taka nasza polska fantazja polskiego gentlemana. W innych krajach raczej nie spotyka się tego gestu.
Skąd wziął się zwyczaj całowania w rękę? Otóż według p. Asserate „pocałunek w dłoń należy do prastarych gestów oddania i respektu”. Wziął się on z gestu całowania sygnetu arystokratów czy wysokiego duchowieństwa, którym w ten sposób okazywało się swoją poddańczość.
Gdyby tylko politycy pochylili się nad genezą tego gestu, myślę, że mniej ochoczo rozdawaliby takie pocałunki.
Odmówienie komuś podania dłoni, jest jednym z większych faux pa. Nawet gdy za kimś nie przepadasz, opanuj emocje i podaj rękę do uścisku. To się nazywa klasa.
Gdy zdarzy Ci się, że to Ty zawiśniesz w powietrzu z ręką gotową do uścisku, najlepiej zwróć się bezpośrednio do odbiorcy: „Chciałbym uścisnąć Pańską dłoń”. Jeśli usłyszysz: „Przepraszam, ale mam mokre ręce” lub „Niestety, nie mogę podać dłoni ze względów zdrowotnych” (np. zbytnia potliwość, pamiętaj żeby samemu, gdy masz kłopot z rękoma nie podawać dłoni, ale z odpowiednim komentarzem), to niezręczna sytuacja jest opanowana. Jeśli jednak nie uzyskasz żadnego komentarza, a dłoń nadal nie będzie w uścisku, możesz być pewny – masz do czynienia z człowiekiem wrogo nastawionym i do tego pozbawionym minimum manier.

Nie powinieneś wtedy udawać, że chciałeś zrobić coś innego, niż podanie ręki – i pamiętaj, wstyd powinien leżeć po stronie aroganta.
Oczywiście przytulanie, poklepywanie, całowanie w policzki i inne spoufalające gesty, nie są pożądane w sytuacjach biznesowych.
Inaczej w sytuacji towarzyskiej. Pamiętaj jednak: Brytyjczyka całuj tylko raz w prawy policzek, Francuza w dwa poliki, Belga w trzy. Niemca, Włocha i Hiszpana raczej nie całuj, oni unikają tego typu powitań.

Podsumowując, uścisk powinien być szczery i pewny. Nie manipuluj już na wstępie drugą stroną. Jest to intuicyjnie wyczuwalne, nawet przez mało doświadczoną osobę – i, co za tym idzie – będzie bardzo źle odebrane. Buduj swój wizerunek świadomie!
Kategorie
Uncategorized

PRZEKLINANIE

Jak Cię widzą tak Cię piszą. A jak Cię słyszą to…?

Warto zadać sobie to pytanie, jaki wizerunek budujesz wypowiadanymi słowami?

Rozumiem, że w życiu każdego przychodzi taka chwila, że aż chce się wykrzyczeć jakże polską „pannę lekkich obyczajów”. Ale co, jeśli ona i jej świta na stałe zagoszczą w słowniku?

Zastanawiałeś się, jak jest to odbierane?

Na pewno przeklinanie nie dodaje powagi ani autorytetu. Świadczy raczej o słabości charakteru, niedojrzałości lub próbie zamaskowania kompleksów. Dlaczego?

Rynsztokowe słownictwo to objaw niepanowania nad emocjami lub bezmyślne uleganie modzie: „Przecież wszyscy tak mówią, co w tym złego?”.

A teraz przypomnij sobie polski stand up. Ile razy, nie byłoby źle tylko „Po co tyle przeklinania. Nie można już dziś nic ciekawego powiedzieć bez wulgaryzmów?”. Brzmi znajomo? To teraz już wiesz, jak to wygląda z boku.

Jeśli jesteś kobietą, przeklinanie może być odebrane jako chęć dorównania mężczyznom. A przecież, nawet w biznesie nie o to chodzi. Kobiety i mężczyźni inaczej się ubierają, w innym stylu prowadzą swoje przedsiębiorstwa, w inny sposób rozwiązują problemy. Nie ma potrzeby kopiować (i to słabych) przyzwyczajeń mężczyzn.

Zwłaszcza w płaszczyźnie biznesowej, samokontrola jest sygnałem, że dbamy także inne płaszczyzny naszego życia: finanse, karierę, jesteśmy stabilnym kontrahentem.

Poza tym pamiętaj: przekleństwa często wywołują u innych odrazę, lęk a nawet agresję. A przecież osoba z klasą dba o to, żeby inne osoby czuły się przy niej komfortowo.

Osoba dojrzała emocjonalnie potrafi: zwrócić uwagę, skrytykować czy pochwalić bez używania wulgaryzmów – wulgaryzmy to droga na skróty. Trzeba oczytania, wyobraźni i kultury aby zwykłą „k…wę” zmienić w ciąg słów, o podobnym ładunku emocjonalnym. Zapewniam jednak, efekt jest wart włożonego wysiłku i pracy.

Powodzenia!

Kategorie
Uncategorized

PŁACENIE RACHUNKU I NAPIWKI

Kto uiszcza rachunek w restauracji?

Otóż zasada jest taka, że to osoba, która zaprasza na spotkanie, płaci rachunek. Czyli gospodarz spotkania.

Oczywiście, nie jest to sztywna zasada, i zapraszany nie musi się nią godzić. Może poprosić aby każdy płacił za siebie, albo po prostu przejąć płacenie rachunku.

Może mieć na to wpływ zamożność poszczególnych osób, hierarchia albo zwyczajne zakłopotanie.

No właśnie, jak uniknąć zakłopotania osoby, którą zapraszamy. Co zrobić, żeby gość nie czuł się zakłopotany?

Bardzo elegancko jest jeszcze przed przybyciem gościa uregulować rachunek. Jak? Zostawiając (u kelnera, przy kasie, u kierownika sali) kwotę przekraczającą spodziewaną wysokość rachunku. Prosimy o uiszczenie opłaty wraz z napiwkiem i o wręczenie reszty z rachunkiem w kopercie.

Drugą opcją jest, aby pod koniec spotkania wstać (przecież nie tłumaczymy współbiesiadnikom czy idziemy do toalety, czy musimy zadzwonić), i dyskretnie zapłacić przy kasie. W miarę możliwości tak, aby zaproszony jednak tego nie widział – może potraktować to jako jednoznaczny sygnał do zakończenia spotkania. A przecież zapłacenie rachunku wcale nie musi jeszcze kończyć mile spędzanego czasu.

Najmniej elegancką formą jest poproszenie o rachunek do stolika, ale oczywiście jak najbardziej akceptowalną.

A co z napiwkami?

Otóż, nizapłacenie napiwku jest dużą niegrzecznością. W Polsce przyjęta średnia wartość napiwku to około 10% rachunku. W innych krajach Europy jest podobnie, od 10% do 15% kwoty rachunku.

Jeśli natomiast wybieramy się do Ameryki, należy pamiętać, że tam przyjęta kwota napiwku to 30%.

Inaczej w Chinach. Tam napiwek może być odebrany jako obelga, próba wręczenia łapówki. Jeśli jednak zależy nam, aby okazać wdzięczność, trzeba zaopatrzyć się w drobne upominki, które w Chinach są jak najbardziej na miejscu.